piątek, 21 sierpnia 2015

Spacerem przez Wiedeń



Niedawno wróciłam z Wiednia, w którym miałam okazję być drugi raz w życiu. Część znajomych odrobinę dziwiła się, że mój tygodniowy urlop spędzam właśnie tam. Jeszcze dodatkowo 5 dni na miejscu – co tam robić tyle czasu?? Powiem tak: przy założeniu, że nigdzie się nie spieszymy, dużo spacerujemy i samodzielnie odkrywamy miasto, te pięć dni było dla nas w sam raz, a program i tak mieliśmy codziennie napięty. J
Dziś chciałabym podzielić się moimi wrażeniami i pokazać Wam miejsca, do których nie docierają zabiegani turyści. Być może wpis ten zainspiruje kogoś do pierwszej/ponownej wizyty w Wiedniu, i jego poznawania poza utartymi szlakami turystycznymi. Oczywiście nie znaczy to, że należy zignorować najważniejsze obiekty miasta (Hofburg, Schonbrunn, katedrę św. Szczepana czy Prater). Mój post jest raczej propozycją dla tych, którzy wszystko to już widzieli. Chcę Wam przekazać tyle obszernej treści, że prawdopodobnie obejmie dwa posty. Na razie skupię się na miejscach/rzeczach wartych zobaczenia, bo pewnie to interesuje Was najbardziej. Zaczynamy!

Miasto samo w sobie
Zwiedzanie obszarów wyłączonych z masowego ruchu turystycznego być może nie przyniesie nam efektownych zdjęć do wrzucenia na fb, ale z pewnością dużo powie o danym miejscu i warunkach życia jego mieszkańców. Dzięki temu poznajemy prawdę, a nie spektakl odgrywany pod turystów. Co więcej, z łatwością możemy wypatrzeć interesujące elementy przestrzeni, których w tłumie i pędzie nigdy byśmy nie zauważyli. Wiedeń obfituje w takie „smaczki”, trzeba tylko uważnie się rozglądać;).






Wobec powyższego mogłoby wydawać się, że zabytkowe centrum Wiednia (Innere Stadt) należy omijać szerokim łukiem. Nic bardziej mylnego! Wystarczy odrobinę zboczyć z Graben lub Kartner Strasse, i zagłębić się w labiryncie mniejszych uliczek. Skutek porównałabym do podróży wehikułem czasu: malownicze zaułki, wąskie przejścia, klimatyczne dziedzińce, cisza i brak ludzi. W wyniku takiej wędrówki napotkaliśmy kilka ciekawych miejsc, między innymi Muzeum Pokoju (Blutgasse 3). Ogólnie w Wiedniu można odwiedzić wiele nietypowych muzeów, np. kominiarzy, cyrku, cegieł oraz pochówków (tak, dobrze przeczytaliście;)).





Hundertwasserhaus
Niesamowity budynek mieszkalny zaprojektowany przez malarza Friedensreicha Hundertwassera. Według jego koncepcji dom ten miał wyrażać dialog człowieka i natury, jako równych sobie partnerów. Znajduje się na rogu Lowengasse i Kegelgasse, ale zapewniam, że rozpoznacie go z daleka. Cechy charakterystyczne to kolorowa fasada, ceramiczne zdobienia (zwłaszcza na kolumnach), a także… około 250 drzew i krzewów. Z pewnością zauważycie też ewidentną ucieczkę od linii prostych, gdyż nawet chodnik przed budynkiem został mocno pofałdowany, jak gdyby rozsadzały go gigantyczne korzenie drzew. Podobno Hundertwasser nie wziął za projekt budynku pieniędzy, ponieważ satysfakcjonował go fakt, iż nikt nie wybudował tam nic, co (w jego mniemaniu) byłoby brzydkie. W Wiedniu można oglądać także inny budynek jego autorstwa – KunstHaus, do którego z braku czasu nie udało nam się dotrzeć.




Xocolat
Przygotowując się do wyjazdu trafiłam w internecie na wzmiankę o wiedeńskim sklepie, w którym do wyboru jest ponad 120 gatunków czekolady!  Jak się pewnie domyślacie, nie mogłam przejść obok takiej informacji obojętnie, i postanowiłam to cudowne miejsce odszukać. Okazało się, że wspomniany sklep znajduje się w przepięknym pasażu, biegnącym przez kamienicę między ulicami Freyung i Herrengasse. Sam sklep to (dla miłośników słodkości) prawdziwy raj na Ziemi. Wybór był ogromny, widzieliśmy czekolady z całego świata: gorzkie, mleczne, białe, z owocami, orzechami, kawą, marcepanem, solą(!), w tabliczkach, czekoladkach, pralinach… co tylko sobie wymyślicie. Kupiliśmy (po upływie pół godziny) kilka rodzajów dla siebie i rodziny. Dla mnie zdecydowanie najciekawsza była zielona czekolada matcha z suszonymi owocami mango (czym jest matcha? Jeśli ktoś jest ciekawy, to polecam lekturę tego artykułu).







Grinzing
Zapewne będąc w Wiedniu udacie się na Wzgórze Kahlenberg, gdyż jest to najbardziej „polskie” miejsce w stolicy Austrii – to stamtąd Jan III Sobieski ruszył do bitwy z Turkami. Przed bitwą modlił się w kościółku, którym obecnie opiekują się polscy księża, a z dzwonnicy co godzinę rozbrzmiewa polski hymn. Podczas wizyty na Kahlenbergu gorąco polecam Wam odwiedzić po drodze Grinzing, jedną z dzielnic Wiednia (do 1892 roku oddzielne miasteczko), która słynie z wina i tradycyjnych winiarni. Spacerując tam cały czas czułam niezwykły klimat tego miejsca. Wybraliśmy jeden z lokali, i chociaż w planach mieliśmy tylko skosztowanie lokalnego wina, to atmosfera była tak urzekająca, że zostaliśmy jeszcze na obiad (swoją drogą bardzo smaczny). Na Grinzing dotrzecie tramwajem linii 38, lub jadącym na Kahlenberg autobusem numer 38A.





Dziś to wszystko, postaram się kolejny post napisać jak najszybciej. Obiecuję kolejne ciekawe miejsca oraz porcję własnych spostrzeżeń na temat samego miasta.
Jeżeli byliście już w Wiedniu, co najbardziej Wam się podobało? A jeśli nie, to co planujecie zobaczyć?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz