sobota, 27 grudnia 2014

Terra Madre Slow Food Festiwal



Dziś post związany z tym, co wiele osób lubi najbardziej, czyli jedzeniem J. Już jakiś czas temu, od 7 do 9 listopada w Krakowie miało miejsce wydarzenie ściśle związane z ruchem slow food, a mianowicie: Terra Madre Slow Food Festiwal. Organizatorem było Slow Food Polska, oddział Slow Food International – organizacji, która w 150 krajach zrzesza ponad 100 tysięcy członków. Na program festiwalu składały się nie tylko targi żywności, lecz także spotkania w krakowskich lokalach, liczne warsztaty dla dzieci oraz laboratoria dla dorosłych (podzielone na sekcje: „pić”, „jeść” i „gotuje się”). Tematyka laboratoriów, która najbardziej zapadła mi w pamięć to: Polska nalewką silna, Śniadania od Wiednia po Wilno przez Warszawę, Grill jako sztuka oraz  Śledziożercy




Jeżeli chodzi o same targi to dużym atutem była różnorodność wystawców: od pieczywa przez sery, wędliny, konfitury aż po słodycze i alkohole. Z moich obserwacji wynikało, iż najbardziej oblegane były stoiska z pieczywem, serami i oczywiście alkoholami :P.  Razem z mężem kupiliśmy dwa chleby żytnie z żurawiną (pycha!) oraz kawałek długo dojrzewającego sera. W sumie dobrze, że ograniczyliśmy fundusze na te targi, bo inaczej kupiłabym coś na każdym stoisku. Bez wątpienia tym, co przyciąga ludzi na tego typu imprezy jest już sama możliwość degustowania  różnych produktów. Mąż chyba najwięcej czasu spędził przy miodach pitnych, ja z kolei byłam zachwycona dżemem z cukinii i gruszkową musztardą, duże wrażenie zrobiły na mnie też pięknie wyglądające podpłomyki z chwastami i ziołami.







Mam nadzieję, że udało mi się chociaż trochę zachęcić Was do udziału w tego typu imprezach.  Warto zarezerwować sobie kilka godzin, żeby nie spieszyć się, spokojnie podejść do każdego stoiska i porozmawiać ze sprzedawcą. Jeżeli coś wyjątkowo Wam zasmakuje dobrym pomysłem będzie zdobycie wizytówki/ulotki, ponieważ tego typu rzeczy ciężko dostać w zwykłych sklepach. Oczywiście nie są one tanie, ale tutaj liczy się jakość, a nie ilość - najważniejsza jest tradycyjna receptura, ekologia, czas i wysiłek poświęcony produktowi.








czwartek, 18 grudnia 2014

Co to znaczy "slow"?

Być może stawianie takiego pytania wydaje się trochę bez sensu, bo przecież  „slow” każdy przetłumaczyć potrafi. Myślę jednak, że na rozpoczęcie blogowania temu pojęciu należy poświęcić odrobinę uwagi. Okazuje się, że często jest ono traktowane zbyt dosłownie, co uniemożliwia właściwe zrozumienie podstaw koncepcji slow living
Geneza ruchu slow sięga 1986 roku, kiedy to krytyk kulinarny Carlo Petrini założył we Włoszech organizację Slow Food, której program (oraz nazwa) miały wyrażać sprzeciw wobec wszelkich praktyk związanych z działalnością barów typu fast food. W krótkim czasie organizacja przerodziła się w międzynarodowy ruch społeczny, a idee przez niego głoszone zaczęto stopniowo odnosić do wszelkich dziedzin ludzkiego życia.  Podstawowe postulaty organizacji Petriniego dotyczyły przede wszystkim:
- powolnego spożywania posiłków, delektowania się nimi oraz ich wspólnego celebrowania w gronie rodziny lub znajomych,
- stosowania produktów lokalnego pochodzenia, wytwarzanych tradycyjnie z dużym naciskiem na jakość,
- unikania przetworzonej żywności, którą należy zastąpić samodzielnym przyrządzaniem posiłków lub spożywaniem ich w miejscach, gdzie gotowe dania są wynikiem pracy i poświęconego czasu,
- edukacji ludności w zakresie zdrowego odżywiania oraz negatywnych skutków spożywania potraw typu fast food,
- sprzeciwu wobec genetycznych modyfikacji żywności i stosowania pestycydów.
Można zastanawiać się, w jaki sposób powyższe postulaty, ściśle związane z gastronomią i kulturą jedzenia, przeniesiono na inne dziedziny działalności człowieka. Z biegiem lat zaczerpnięte z nazwy organizacji słowo „slow” stało się synonimem konkretnego podejścia oraz stylu życia. Ludzie zaczęli odczuwać coraz większe zmęczenie pędem codzienności, masowością i bylejakością otaczających ich przedmiotów, powierzchownością przeżyć i doznań. Postanowili więc „zwolnić”. 


Obecnie gloryfikuje się szybkość, a wszystko co powolne ma raczej wydźwięk pejoratywny. Ludzie jedzą, pracują, przemieszczają się i komunikują coraz szybciej, a na rynku wciąż pojawiają się nowe, doskonałe (bo szybkie) rozwiązania, takie jak ciastko z mikrofalówki w 5 minut albo herbatka odchudzająca w miesiąc (bo po co tracić cenne minuty na ćwiczenia).  
Kilka razy spotkałam się z sytuacją, gdy wspominałam komuś o idei i założeniach ruchu slow, a rozmówca patrzył na mnie pobłażliwie i pytał, czy w takim razie zamierzam swobodnie spacerować zamiast biec, gdy będzie mi odjeżdżał autobus (przy okazji pewnie zastanawiał się, czy nie wciągnęła mnie jakaś sekta). Nie chodzi tutaj o wykonywanie wszystkich czynności w ślimaczym tempie albo ignorowanie w pracy terminów wykonania projektu. Priorytetami są raczej refleksyjność, odpowiedzialność i rozsądek, zarówno w kwestiach dotyczących jedzenia, jak i podróżowania (slow travel), zakupów (m.in. slow fashion, slow goods), spędzania czasu wolnego, a nawet wychowywania dzieci (slow parenting).
Na zakończenie krótki przewodnik dla tych, którzy chcą „zwolnić tempo”, a nie mają pomysłu jak się do tego zabrać (źródło: The World Institute of Slowness):

1. Nastawiaj budzik zawsze 10 minut wcześniej, niż powinieneś wstać – nie będziesz musiał się spieszyć.
2. Przygotuj i zjedz wartościowe śniadanie.
3. Jeśli masz okazję, jedz razem z innymi domownikami. Rozmawiajcie, ale też słuchajcie siebie nawzajem.
4. Uściskaj każdego przed wyjściem z domu.
5. Uśmiechaj się!
6. Nie pomijaj obiadu.
7. W połowie dnia zadaj sobie pytanie: „jak się czuję?”.
8. Przygotuj i zjedz kolację z całą rodziną (telewizor musi być wyłączony). Daj każdemu szansę opowiedzenia o wrażeniach z minionego dnia.
9. Ćwicz minimum 20 minut każdego dnia, może to być nawet zwykły spacer.
10. Przed pójściem spać poświęć 5 minut na planowanie kolejnego dnia.
I najważniejsze: przestań żyć tak, jakbyś miał spóźnić się na własny pogrzeb!

Oczywiście nie jest to obowiązkowy dekalog albo bycie „slow” w pigułce, ale być może zainspiruje Was do stworzenia listy własnych zasad. Ja jestem w trakcie tworzenia swojej, i na pewno w najbliższym czasie zamieszczę ją na blogu.  

środa, 17 grudnia 2014

Na początek

Dziś nastąpił dla mnie przełomowy moment, ponieważ wreszcie zdecydowałam się założyć własnego bloga. Z zamiarem takim nosiłam się już od dłuższego czasu, i cieszę się, że nareszcie przełamałam swoje obawy i zrobiłam ten krok.

Już wiele lat temu zetknęłam się z takimi zagadnieniami jak cittaslow, slow food czy slow fashion. Dużo o nich czytałam, szukałam różnych informacji, i chociaż koncepcja wydawała mi się słuszna, wciąż brakowało impulsu, który zmotywowałby mnie do zmiany własnego stylu życia. Impuls ten pojawił się bardzo niespodziewanie mniej więcej rok temu: wystąpiły u mnie problemy ze zdrowiem. Wprowadzenie zmian stało się więc w moim przypadku koniecznością, jednak cieszę się, bo obecnie moje samopoczucie z dnia na dzień jest coraz lepsze. Z czasem koncepcja slow living pochłonęła mnie tak bardzo, że postanowiłam się nią podzielić z jak największą liczbą osób. Tematyka postów będzie skupiona wokół kilku zagadnień najbardziej mnie  interesujących (głównie slow tourism, slow food i slow fashion). Od razu jednak powiem: ten blog nie będzie poradnikiem, nie zamierzam udzielać gotowych rad i wskazówek, bo sama tak naprawdę jestem w temacie nowicjuszem. Mam nadzieję, że zarówno ja, jak i czytelnicy bloga będą mogli tutaj dzielić się swoimi doświadczeniami, pomysłami i przemyśleniami.