czwartek, 25 czerwca 2015

Z czym na rower?


Od kiedy pamiętam bardzo lubiłam jeździć na rowerze. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to dla mnie jedna z ulubionych form spędzania wolnego czasu, a co więcej,  moja obecna praca jest ściśle związana z turystyką rowerową. Niestety, od zawsze w trakcie jazdy miałam problem z przechowywaniem podstawowych drobiazgów: portfela, komórki, kluczy do domu, dokumentów. Rozważałam już wiele możliwości. Plecaków na rowerze nie lubię, bo bardzo grzeją mi w plecy i czuję się w nich wybitnie  niekomfortowo. Koszyk też odpada, bo mam rower trekkingowy i jakoś niezbyt mi takie zestawienie odpowiada. Sakwy są dobre na dłuższe wyprawy, a poza tym szukałam czegoś, co przykładowo pozwoli mi na chwilę zostawić rower i coś załatwić, a przecież nie będę zabierała sakwy ze sobą za każdym razem. W końcu pojawiła się myśl: może torebka „nerka”? W ostatnim czasie nerki przeżywają prawdziwy renesans, jednak ja początkowo podchodziłam do nich sceptycznie – w mojej głowie wciąż jawiły się jako atrybut pana parkingowego albo pani sprzedającej warzywa na bazarze. 
Długo się zastanawiałam, przeglądałam oferty w internecie, ale nie mogłam ostatecznie przekonać się do kupna. Kilka tygodni temu, gdy szłam ulicą Grodzką w Krakowie zobaczyłam na wystawie jednego ze sklepów piękne "nerki", w przeróżnych wzorach i kolorach. Weszłam do środka i po szczegółowych oględzinach stwierdziłam, że są nie tylko ładne, lecz także niezwykle precyzyjnie wykończone. Po upływie pół godziny (dosłownie tyle czasu próbowałam się zdecydować na jeden wzór) wyszłam ze sklepu z własną nerką. Od razu przy pierwszej okazji zabrałam ją na rowerową wycieczkę, i powiem otwarcie - byłam zachwycona! Torebka pomieściła bez problemu wszystkie niezbędne drobiazgi, nie krępując przy tym moich ruchów. 



Być może ktoś wolałby inne rozwiązanie, lecz dla mnie to idealna opcja na rower, rolki, nordic walking, a nawet narty. Dodatkowym plusem była cena - ręcznie robione nerki często kosztują od 80 do 200 zł, ja zapłaciłam niecałe 60. 
Z dołączonej wizytówki dowiedziałam się, że nerka jest autorstwa Gawka Made by Hand, której wyroby od teraz (na bazie własnego doświadczenia)  zdecydowanie mogę wszystkim polecić:). 



2 komentarze:

  1. "Wyszłam ze sklepu z własną nerką" haha, śmiesznie to zabrzmiało, dobrze że nie wyszłaś jednak bez nerki;)

    A tego typu torebka na rower to faktycznie fajna rzecz i Twoja bardzo mi się podoba!
    Ja mam koszyk (bo i rower miejski), na większe wycieczki mamy sakwy, a do tego przyczepkę (na dzieci i ich gadżety;) )
    POzdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, rzeczywiście nie wyłapałam tego, ale niech tak zostanie:)
      Zakup porządnych sakw jeszcze przede mną, także jeśli jest coś godnego polecenia to chętnie się dowiem ;)

      Usuń