Jak zapowiada tytuł, dziś tematyka związana z turystyką.
Pomimo, że slow travel kojarzyć się
może z kolejnym nowomodnym sloganem, tak naprawdę pojęcie to łączy w sobie
koncepcje, które istnieją na świecie już od wielu lat. Najważniejsze postulaty slow travel obejmują kwestie m.in. ekoturystyki, turystyki
zrównoważonej oraz etyki w turystyce, równocześnie sprzeciwiając się turystyce
masowej i konsumpcjonistycznym trendom w podróżowaniu. Jak na razie nie jest to
ruch zinstytucjonalizowany, nie posiada oficjalnej siedziby ani władz, jednak
stopniowo staje się coraz bardziej dostrzegalny. Osoby podróżujące zaczynają
poszukiwać doznań głębokich, autentycznych i
spontanicznych, wykraczających poza programy biur podróży czy trasy
opisane w przewodnikach. Gdy szukałam
materiałów do napisania tego posta, niezwykle spodobał mi się artykuł pani
Marty Sukiennik z Uniwersytetu Jagiellońskiego, ponieważ autorka doskonale
uchwyciła wszystko to, czemu sprzeciwia się „powolna” turystyka:
„Przeciętny
turysta z własnej woli daje się umieścić w więzieniu all inclusive i poddaje się
bez szczególnej walki „słodkiej tyranii klimatyzacji”. Będąc w miejscu
oddalonym od domu o setki czy tysiące kilometrów, podróżujący często nie ma
okazji zetknąć się z autochtonami, ani nawet z tym, co dla danego miejsca charakterystyczne,
wakacje spędzając w „zglobalizowanym nigdzie”, w przestrzeni właściwie
pozbawionej tożsamości: obcej, lecz maksymalnie upodobnionej do europejskich
standardów luksusu... Jeśli już zdecyduje się na zwiedzanie, najczęściej chce
zobaczyć to, co widział już na zdjęciach w przewodniku czy też na liście „must
see” poleconej przez kolorową gazetę lub znajomych, przy czym niekoniecznie
interesuje go zagłębianie się w szczegóły miejsca, lecz raczej „zaliczenie” atrakcji,
zabytku, widoczku z pocztówek i – koniecznie! - zrobienie sobie na jego tle
zdjęcia.”
(Turystyka Kulturowa, nr
3/2014)
Alternatywne podróżowanie w stylu slow oparte jest na refleksyjności,
pogłębianiu wiedzy oraz dbałości o środowisko, a słowo klucz w tym przypadku to
„odpowiedzialność”. Jaki więc powinien
być „powolny” turysta? Przede wszystkim nie ulega presji „zaliczania” kolejnych
atrakcji turystycznych. Ostatnio zauważyć można, że dla wielu osób najważniejsze
jest zrobienie sobie zdjęcia w danym miejscu, natomiast samo doświadczenie,
zrozumienie kontekstu i pogłębienie wiedzy schodzi na dalszy plan (sama wiele
razy obserwowałam grupy turystów - i młodzież, i dorosłych - które rozbawione
robiły sobie „śmieszne” zdjęcia na krzesłach placu Bohaterów Getta w Krakowie). Kolejna ważna kwestia to podejście ekologiczne,
czyli dążenie do tego, aby w jak największym stopniu ograniczać negatywny wpływ
naszej podróży na środowisko. Turystycznie podróżuje co roku 650 mln osób.
Większość korzysta z hoteli i obiektów rekreacyjnych, równocześnie zostawiając
śmieci, zużywając wodę, podróżując samochodami i samolotami, których spaliny
zmieniają klimat. Udział turystyki w degradacji środowiska przyrodniczego
szacuje się na 5–7%. Może się Wam wydawać, że to niewiele, jednak skoncentrowanie wyjazdów turystycznych w
czasie i przestrzeni powoduje na niektórych obszarach znaczną degradację
środowiska.
W slow travel największą wartość ma podróżowanie, droga do celu, a nie tylko jego osiągnięcie. „Powolny” turysta często zatrzymuje się w jednym miejscu na dłużej, nocuje na kempingach, w hostelach i gospodarstwach agroturystycznych. Na jego posiłki składają się lokalne produkty (kupione na bazarach lub w małych sklepach) i tradycyjne dania. Na zakończenie sprawa bardzo istotna - autentyczny kontakt z miejscową ludnością, poznawanie jej kultury oraz zwyczajów. Jako turyści powinniśmy szukać sposobów, aby wspierać mieszkańców odwiedzanych obszarów. Przykładowo, nie musimy wybierać gotowego produktu oferowanego przez organizatorów turystyki, zamiast tego możemy swoje środki finansowe zostawiać po prostu w rękach lokalnych osób, pomijając w tej wymianie wszelkich pośredników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz