Malediwy to
obecnie jedna z najbardziej pożądanych destynacji turystycznych na świecie. Dla
wielu osób mieszkających w naszym klimacie są uosobieniem raju na Ziemi,
zwłaszcza dzięki krystalicznej wodzie, bujnej roślinności, białym plażom i
słonecznej pogodzie. Na początku tego roku miałam okazję spędzić 7 dni na
Malediwach, więc mogę podzielić się z Wami moimi wrażeniami i przemyśleniami.
Zarówno przed, jak i po wyjeździe dużo czytałam i szukałam informacji na temat
tego unikalnego regionu. Niestety to, co dla zagranicznego turysty jest rajem,
dla lokalnych społeczności z dnia na dzień staje się coraz większym koszmarem.
Każdy medal ma dwie strony - przyjezdni
najczęściej tej drugiej strony nie dostrzegają. Dlaczego? Może na początek
kilka słów wstępu.
Gospodarka Malediwów oparta jest praktycznie w całości na
turystyce. Druga dziedzina to rybołówstwo, jednak nie generuje ono aż
tak wysokich przychodów. Wobec powyższego, turysta na Malediwach jest traktowany
dosłownie "po królewsku". Malediwczycy do perfekcji opanowali gościnne podejście
do klientów, w branży określane jako „hospitality”. Co więcej, w ich zachowaniu
nie wyczuwa się sztuczności, czy wymuszonej grzeczności („bo tak wymaga
pracodawca”) – chętnie wdają się w rozmowę i są bardzo pomocni. Wszystko to ma
na celu zbudowanie w świadomości turysty obrazu „rajskiej krainy”, do której każdy
będzie chciał potem wielokrotnie wracać. Muszę przyznać, że sama mam podobne
odczucia, bo w tych wyspach naprawdę można się zakochać.
Malediwczycy
apelują jednak: „jeśli kochasz Malediwy, pomóż nam je ocalić” – i tutaj
zaangażowanie przeciętnego turysty się kończy. Ludzie przylatują, odpoczywają,
i wracają do swoich domów kompletnie obojętni na problemy, z jakimi mieszkańcy
wysp zmagają się nieustannie. Warto się z nimi zapoznać, bo dzięki większej
świadomości możemy podejść odpowiedzialnie do wyjazdu w tamte strony (czyli koniec
wstępu, przechodzimy do konkretówJ).
Problem numer 1: EROZJA PLAŻ.
Wyspy na Malediwach nieustannie zmieniają swój kształt, co jest wynikiem interakcji sił natury (wody, wiatru) z lądem. Wszystkie plaże w tamtym obszarze zbudowane są z raf koralowych i „koralowego” piasku, a działalność monsunów ma duży wpływ na ich formę. Miejsca, gdzie niegdyś był piasek zastępuje woda, podmywając roślinność, a często również budynki . Dla przykładu pokażę Wam zmiany jakie zaszły na wyspie gdzie znajdował się nasz hotel.
Zdjęcie z 2009 roku (źródło: www.cococollection.com):
A - bar na plaży (jak widzicie, znajduje się tuż nad brzegiem morza).
B - przystań (wychodzi daleko w morze).
C - plaża od strony wschodniej jest może węższa niż od zachodu, ale i tak dosyć szeroka.
Obecnie:
Możecie mi wierzyć lub nie, ale te zdjęcia zrobiłam dokładnie w oznaczonych przeze mnie obszarach. Aby
minimalizować działanie wiatru i wody morskiej, właściciele wysp decydują się na
umieszczanie w strategicznych miejscach zapór, tworzonych przez worki z
piaskiem. Widząc to wielu turystów nie okazuje wyrozumiałości, bo worki te są „nieestetyczne
i szpecą krajobraz” (podobnych opinii można znaleźć bardzo dużo na różnych portalach, np. Tripadvisor). Chyba zapominają, że nie tylko natura zmienia plaże, ich kształt i
rozmiary. Ludzka działalność potęguje zagrożenie, ponieważ zakłóca naturalne
funkcjonowanie morskich i przybrzeżnych ekosystemów. Jak zatem turysta może ograniczać
negatywny wpływ na środowisko? Ponieważ rafy koralowe są naturalną barierą i
ochroną dla wysp (a także budulcem) nie należy ich deptać, łamać ani zabierać
ze sobą na pamiątkę (to samo dotyczy muszelek). Moim zdaniem zdjęcia to najwspanialsza pamiątka z takiego wyjazdu. ;)
Jak tam rajsko! Przerażające, że wyspy się zwyczajnie kurczą, a ludzie nie rozumieją powagi sytuacji, bo worek im szpeci... :/
OdpowiedzUsuńNiestety, kwestia mentalności... dlatego uważam że warto mówić o podobnych sprawach, żeby ludzie dbali o takie wyjątkowe miejsca :)
Usuń